Categories: Aktualności

Ambasadorzy licytacji

Od 17 do 24 czerwca wylicytować będzie można niezwykłe przedmioty, przekazane przez znane i cenione osoby. Dochód ze sprzedaży zostanie przeznaczony na pokrycie kosztów leczenie, rehabilitacji i wsparcia psychologicznego dla pacjentów onkologicznych i hematologicznych znajdujących się dodatkowo w trudnej sytuacji materialnej.

Ambasadorami licytacji zostali nasi podopieczni. Opowiadając swoje historie chcą pomoc innym pacjentom, znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej. Przeczytaj, jakie wyzwania spotykają na swojej drodze w czasie leczenia.

Leki

„To że leczenie jest w szpitalu darmowe nie znaczy, że nie trzeba kupować leków, witamin, probiotyków, odżywek. O to wszystko musimy zadbać, aby chory miał siłę walczyć. Są i takie sytuacje, gdzie choroba wygrywa i trzeba dokonać wyboru czy zastosować inne, bardziej korzystne metody leczenia, za które niejednokrotnie trzeba płacić ogromne pieniądze.”

Agnieszka, mama chorującego Dominika

Leki – apteka pochłania tysiące złotych. Jeśli chcemy robić to z głowa i chronić organizm przed skutkami ubocznymi, trzeba zostawić tam dużo pieniędzy.

Magda

Leki nie są tanie (mam bardzo słabą odporność i dokąd jej nie odzyskam, walka będzie trwała). Oczywiście są leki refundowane i na 30 % ale są też leki, za które trzeba zapłacić 100% ceny. Przy moim leczeniu mam współistniejące choroby, gdzie wspierana jestem lekami, więc wydatki są duże. W moim przypadku w okresie od 20 lutego do 19 maja na same leki wydałam 1300 złotych.

Grażyna

Dominik – pacjent i ambasador licytacji

Rehabilitacja

Po sześciomiesięcznej hospitalizacji i trudnym leczeniu potrzebowałam rehabilitacji, kontaktu z dietetykiem i opieki psychologa. Ponieważ chemioterapia mogła mieć negatywny wpływ na moją płodność, chciałam również wykonać szczegółowe badania hormonalne i ginekologiczne. Na to wszystko nie miałam już refundacji. Koszty były ogromne, a przecież świeżo po leczeniu, łysa, z anemią i upośledzoną odpornością miałam wprawdzie dużo entuzjazmu, ale mało sił, aby szukać dodatkowych form zarobku.

Joasia

Najgorzej było, gdy nie mogłam wstać z łóżka, mięśnie zrobiły się słabe. Na pomoc przyszła p. Jagoda rehabilitantka, cudowny człowiek, fachowiec, stworzona do tej pracy. Wykazała dużo cierpliwości wobec mojej osoby. Postawiła mnie na nogi, jej wskazówki służą mi do tej pory w domu, gdzie kontynuuję ćwiczenia. Gdy zaczęłam mieć problemy z równowagą, p. Jagoda wsparła mnie charytatywnie chodzikiem. Korzystam z niego do tej pory. Dzięki podpowiedzi p. Jagody mam już w domu trzykołowy rower rehabilitacyjny, na którym mogę ćwiczyć w domu i na zewnątrz.

Grażyna

Po operacjach potrzebna jest rehabilitacja, która pomaga funkcjonować, pozwala pomału wracać do formy przed chorobą, choć są to długie i żmudne miesiące ciężkiej pracy. Sam szpital nie zapewnia rehabilitacji domowej. Trzeba samemu szukać prywatnych osób, które rehabilitacje będą prowadzić. Niejednokrotnie potrzebne jest wsparcie logopedy i innych specjalistów.

Agnieszka, mama chorującego Dominika

Asia – pacjentka i ambasadorka licytacji

Wsparcie psychologiczne

„Psycholog – jest obecny na terenie szpitala, bardzo pomaga, jednak ma dużo pacjentów. Czasem trzeba dodatkowego wsparcia w postaci częstej, regularnej terapii, nawet dwa razy w tygodniu. Czasem nie można czekać, trzeba działać, a wtedy wizyty prywatne dają większe pole manewru.”

Magda

Brak wsparcia psychologicznego, pozostawienie rodziców samym sobie, trudności w dostępie do wiedzy medycznej, jak również do kontaktu z lekarzem. Tak naprawdę rodzice od rodziców czerpią wiedzę i siłę. Oni są jak jedna wielka onkorodzina. Te szpitalne przyjaźnie przetrwały do dziś.

Justyna, mama chorującej Lenki

„Z dnia na dzień całe życie obróciło się o 180 stopni. Ja z Dominikiem w szpitalu przez długie miesiące, zostawiając tym samym czwórkę dzieci z mężem w tym najmłodsze, które miało 3 miesiące. Mąż musiał z dnia na dzień powiadomić pracodawcę o urlopie, który nie wiadomo jak długo będzie trwał, przejąć moje obowiązki w domu, których musiał się uczyć. Dać sobie radę. Było ciężko, życie na dwa domy, jeden szpitalny, drugi ten normalny. Podejmowanie decyzji przez telefon, nieraz bardzo ważnych, pomoc dzieciom, wspieranie ich, wybór szkół. Najstarszy syn nie wytrzymał ciężaru, zagubił się w nowej szkole. Poszedł w złym kierunku, trwa to do dziś… Młodsza córka zaczynając naukę w szkole wymyśliła historię o mamie, której nie miała na co dzień. Dominik oderwany od życia codziennego, tęskniący za rodzeństwem, za tatą, domem. Zamknięty na oddziale szpitalnym. Niewiedzący co się dzieje i dlaczego. Bez wsparcia rodziny, rozmowy, byliśmy skazani na przeżywanie choroby Dominika razem z mężem. Do dnia dzisiejszego borykamy się również z tzw. odrzuceniem przeze mnie najmłodszego syna w trakcie jego rozwoju, kiedy najbardziej mnie potrzebował. Dominik również do końca nie przygotowany jest w pełni do swojego wieku z przebywaniem na zajęciach szkolnych. Dla dzieci cały czas potrzebna jest pomoc psychologiczna, którą realizujemy w dalszym ciągu.”

Agnieszka, mama chorującego Dominika

Magda – pacjentka i ambasadorka licytacji

Aktualności

powrót